Nigdy nie kupuj odzieży w niewłaściwym rozmiarze. Nawet, jeśli
kusi cię do tego mega przecena, odpuść sobie. Najgorsze, co możesz zrobić
to kupić coś, co jest przyciasne albo zbyt opięte. O pobożnych życzeniach, że nikt nie
zauważy albo jakoś się ułoży zapomnij. Nic się nie ułoży i raczej narazisz się na
zaczepki w stylu „O przytyłaś.....”
Podobnie rzecz ma się z ubraniami za dużymi. One też sprawiają,
że jest Cię więcej niż jest naprawdę. Dlatego panie, które chcą ukryć zbędne
kilogramy wcale nie powinny ubierać się w bezkształtne, workowate ubrania w
nadziei, że pod nadmiarem tkaniny nadwaga nie będzie widoczna.
Źle dopasowane ubranie, bezlitośnie obnaża wszystkie
mankamenty sylwetki. Jeżeli masz ten niefart, że nosisz rozmiar pomiędzy,
wybierz ten większy. Po pierwsze włókna w praniu ulegają skurczeniu po drugie
masz do dyspozycji poprawki krawieckie. W drugą stronę to nie działa.
Jestem wielką fanką krawieckich poprawek, bo tak naprawdę
wszystkie ubrania szyte są na zunifikowanego manekina w rozm 34, 36, 38, 40 itd…
a nasze sylwetki różną się przecież choćbyśmy nosiły ten sam rozmiar odzieży.
Dłuższe ręce, krótsze ręce, plecy proste, zgarbione, inne proporcje szerokości
ramion do biustu, talii do bioder, itd… dlatego żeby ubranie na prawdę dobrze
na nas leżało powinnyśmy dostosować je do naszej indywidualnej sylwetki i
korzystać z poprawek.
Odrębną sprawą są ubrania oversize, ale o tym napiszę w
oddzielnym poście.
12 komentarzy:
Uwielbiam Pani bloga. Małgorzata
Dzięki, wspaniale. bo czasem wydaje mi się, że go nikt nie czyta.
Ja też czytam i czekam na nowe wpisy, tylko rzadko komentuję. Widziałam Panią "na mieście" jakiś czas temu. Wyglądała Pani pięknie, byłam pod wrażeniem. Pozdrawiam serdecznie, Carmen.
Ja mam taki problem, że 90 % ciuchów z sieciówek na mnie nie pasuje i muszę przerabiać. Albo to jest kolejny powód, żeby w końcu nauczyć się szyć samemu, to wtedy wszystko będzie pasować. :)
Ja również uwielbiam Pani bloga i często tu zaglądam z nadzieją na nową notkę. Bardzo lubię klasyczną modę i elegancję, inspiruję się modą retro. Mimo, że mam 22 lata, staram się tak ubierać. Czemu dziwią się moi znajomi, bo rzadko można mnie zobaczyć w modnych młodzieżowych ubraniach, a na uczelnię wolę pójść w prostej sukience, niż w dżinsach i bluzie z kapturem.
Dlatego cieszę się, że są w sieci miejsca takie jak Pani blog. :)
Pozdrawiam!
Aleksandra
dziękuję za wszystkie miłe słowa otuchy :)
Ja też czytam i z niecierpliwością wyglądam notek, choć nie komentowałam do tej pory. Uwielbiam tę historię o puchatym szlafroku. :) Proszę pisać dalej!
A propos tematu - cieszę się, że u mnie w rodzinie wszyscy szyli, dziergali i przekazali mi choć troszkę umiejętności. To daje tyle niezależności na co dzień
Swietny blog. Zastanwialam sie czy moze pani doradzic krawcow, ktorzy szyje na miare ale dla kobiet ? Zakiety, spodnie, spodnice etc ?
Ja również czytam - proszę mnie odhaczyć na liście obecności. Bardzo cenię Pani pracę - wśród powszechnych blogów szafiarek ciężko znaleźć porady, jak ubierać się z klasą. Tutaj jest to, czego szukam: prostota, elegancja, szyk i właściwe proporcje.
M.
JA też czytam , z niecierpliwością wypatruje kolejnego wpisu.
Świetny blog, po prostu ...z klasą.:)
pozdrawiam serdeczenie
Anna
I ja i ja!
Również czytam każdy Pani post.
Z rozmiarami jest problem w sklepach, szczególnie w ubraniach bardziej formalnych. Dlatego obecnie szyję na miarę...
czytam i ja i podobnie jak inni czytelnicy z niecierpliwością czekam na kolejny post:)
Zaczęłam parę miesięcy temu dorabiać w butiku z odzieża damską (nie w sieciówce); klientki prawie obrażaja się, jeśli zasugeruje się im zaniesienie jakejś rzeczy do krawcowej np. do skrócenia. Uważają, że jeśli wydają 1000zł na spodnie, to mają prawo wymagać, aby były idealne od początku, w tym, np. aby miały odpowiednią do ich wzrostu długość. Mówienie o tym, że każdą rzecz należy spersonalizować i że rozmiarówka konfekcji damskiej (męskiej też zresztą) musi być demokratyczna, nie pomaga.
Prześlij komentarz